wtorek, 2 czerwca 2020

Jak być wspierającym rodzicem?

Photo by Heike Mintel on Unsplash


Kiedy zgłasza się do mnie na konsultację wstępną rodzic z trudnościami „wychowawczymi” swojego dziecka, to częste, co słyszę, to „nie wiem co się z nią/nim stało”, „nie wiem kiedy to się zaczęło”, „zawsze byliśmy blisko, a teraz nic o niej/nim nie wiem”. W takim klimacie dorośli opowiadają o swoich dzieciach, o niezrozumieniu, braku akceptacji, które kryją się pod pozorami obdarzania wszystkim, czego tylko sami nie doświadczali i nie posiadali. I wydawać by się mogło, że to wszystko już zostało napisane, zrozumiane i zastosowane, że dorośli wiedzą, że ich pociechy nie spełnią już ich własnych dziecięcych marzeń, bo mają przecież swoje, że dając to, czego sami nie mieli, nie sprawią, że dzieci poczują się szczęśliwe, a jednak z roku na rok zgłasza się coraz więcej takich dorosłych, z roku na rok rośnie zapotrzebowanie na kadrę psychiatryczną, psychologów szkolnych, przedszkolnych, na zajęcia socjoterapeutyczne itp. Z jednej strony fakt, że nie ma gotowej recepty wychowawczej, że nie istnieje żaden kodeks postępowania z dzieckiem jest ogromnym minusem, to z drugiej widzę w nim pewien plus. Skoro jesteśmy różni, skoro każdy z nas ma własne pragnienia, marzenia, cele, to logicznie – każde dziecko również, zatem to, co można uznać za UNIWERSALNE, to wsłuchanie się w to, co mówi, to, co robi, czyli w JEGO potrzeby, marzenia, zainteresowania.
Bez oceny, bez porównywania do innych, do siebie, po prostu ZAINTERESUJ się tym, co mówi i co sprawia mu przyjemność. To otworzy przestrzeń do rozmów, do wspólnych aktywności, a to wszystko do poznania własnego dziecka.
Po drugie, kiedy już poznasz zainteresowania, przyjrzyj się ile czasu spędzacie razem, (a nie obok siebie). I nie chodzi wcale o ambitną formę – zdecydowanie bardziej wartościowe jest robienie wspólnie zwyczajnych i prostych rzeczy.
Po trzecie POKAŻ MU WSZYSTKO TO, CO INTERESUJE CIEBIE. Daj mu szansę na poznanie co lubi i kocha rodzic i na samodzielną decyzję czy również się w tym odnajdzie – nie narzucaj a zachęcaj. I pamiętaj, każde dziecko jest różne. To, że twoje nie robi tak ambitnych rzeczy, jak dziecko sąsiadki, to nie znaczy, że jest gorsze. Każdy ma własną ścieżkę do przejścia i własne doświadczenia do zdobycia, własne błędy do popełnienia i własne porażki do zniesienia.
Po czwarte bądź AUTENTYCZNY. Kiedy popełniasz błąd, to po prostu przyznaj się. Niech dziecko widzi, że jesteś autentyczny, że doświadczasz przeróżnych emocji, że radzisz sobie raz lepiej, raz gorzej. Wyobraź sobie, że świadomość faktu, że rodzic popełnia błędy i wyciąga z nich wnioski buduje jego samoocenę bardziej niż nieustanne pochwały.
Warto zastanowić się nad własnymi potrzebami, marzeniami i zweryfikować to przez pryzmat tego, czego potrzebuje nasze dziecko. Przyjrzeć jak spędzamy czas, dokąd i za czym gonimy i temu co tu i teraz. Być może (a z mojego doświadczenia wynika, że często) to nie dziecko potrzebuje terapeuty, a dorosły. Może warto pozamykać własne sprawy, a wówczas „trudności wychowawcze” okażą się jednymi z prostszych do rozwiązania.

czwartek, 21 maja 2020

To, co czujesz jest ok!




Trochę tak jest, że żyjemy w czasie szczególnego uwielbienia i szacunku do tak zwanych pozytywnych emocji – kiedy czujemy szczęście, radość, ekscytację, to jest ok, kiedy doświadczamy smutku, złości, zazdrości, wstydu, a także każdej innej, przecież naturalnej, pierwotnej emocji, ale takiej, którą zaklasyfikowalibyśmy do jednej z tych negatywnych, to już nie jest w porządku. Co więcej, kiedy nie jest, to dodatkowo pojawia się poczucie winy z tego powodu, co dalej nas niepotrzebnie nakręca. Zwykle, dla większości z nas, odczuwanie szczęścia jest pożądane, kiedy pojawiają się inne uczucia, to tendencyjnie je wypieramy czy im zaprzeczamy. Przypomina mi się tu angielskie pytanie o samopoczucie, na które istnieje tylko jedna właściwa odpowiedź – fine, nawet kiedy fine nie jest.
Niestety, ale w tym miejscu mam złą wiadomość dla tego fine. Badania nad tłumieniem emocji pokazują, że te uczucia, które ignorujemy, które wypieramy zyskują na SILE.  Czyli, kiedy ignorujesz emocje niechciane, to tak naprawdę one są silniejsze, a co za tym idzie to one zaczynają kontrolować Ciebie.
Doświadczenia w pracy terapeutycznej pokazują mi, że osoby z pseudopozytywnym nastawieniem tracą umiejętność radzenia sobie ze światem, takim, jaki faktycznie jest, bo przecież nie zawsze jest idealny, piękny, dobry i spełniający marzenia. Te niechciane emocje, czy jak niektórzy twierdzą negatywne, wzbogacają nasze życie  równie wartościowo – kłopoty, których doświadczamy, porażki są dla nas cenną lekcją, czasem dużo cenniejszą niż sukcesy. Wszystkie emocje są częścią doświadczeń, które budują nasze życie, cegiełka po cegiełce, emocja po emocji.
Mam dobrą wiadomość - jest jedna rada, jak zawsze ;) AKCEPTACJA uczuć, których doświadczamy. Oczywiście, że nie przyjdzie ona tak od razu, ale można ją wytrenować. Wystarczy chwila każdego dnia, kilka minut. Otwórz się na to, co naprawdę czujesz:

1.      Przede wszystkim przestań oceniać – czujesz złość? Ok, więc czujesz złość. To oznacza, że ODCZUWASZ złość, a nie oznacza, że Ty jesteś zły!
2.      Przestań skupiać się na tym, co powinieneś czuć. Każdy z nas jest różny, każdy ma własne doświadczenia i odczuwa własne emocje.
3.      To, jaka emocja się pojawia, oznacza, że jest Ci ona w danej chwili do czegoś potrzebna. Tylko Ty wiesz do czego. Kiedy skoncentrujesz się na niej i ja zaakceptujesz, wtedy dowiesz się dlaczego się pojawiła.

środa, 26 lutego 2020

Masz to w genach




Jeśli zastanawialiście się kiedyś, jak to jest „mieć coś w genach” czy „wyssać z mlekiem matki”, to w psychoterapii odpowiedź znajdziecie w pracy z genogramem. Jest to technika rysowania schematu drzewa rodzinnego z uwzględnieniem informacji biograficznych, wzorców związanych z funkcjonowaniem osób, np. nałogi, przemoc. Terapeuta pomaga w stworzeniu genogramu oraz w jego interpretacji. Często na tym etapie dochodzi do uświadomienia sobie pewnych schematów czy uwarunkowań rodzinnych.
            Co nam daje praca z genogramem?
Im więcej wiemy o przeszłości naszej rodziny, tym więcej wiemy o nas samych. Na etapie przygotowania zdobywamy informacje biograficzne zwykle od straszych członków rodziny, od mamy, babci, starszego wujka itp. Już wtedy zderzamy się z pewnymi uwarunkowaniami, których jako dzieci nie byliśmy świadomi.  Widzimy wówczas czarno na białym jak ogromny jest wpływ pokoleń na poszczególne osoby, na ich wybory, decyzje czy relacje. Dzięki interpretacji z terapeutą wszystkich uwarunkowań, „przerobieniu” doświadczeń rodzinnych, możemy świadomie wpływać na nasze indywidualne postrzeganie siebie, na nasze wybory, decyzje, możemy w końcu aktywnie planować własne życie.
Od przeszłości rodziny nie uciekniemy, jednak możemy poprzez poznanie jej historii wpływać na zmiany – wyswobodzić się z panujących przekonań, wartości, mitów, które nieświadomie determinują nas samych .



środa, 8 stycznia 2020

Don juan na kozetce


Zastanawiam się, jak to jest, że kiedy mowa o zaburzeniach osobowości histerycznych
i histrionicznych, to w pierwszej kolejności przychodzi do głowy damskie określenie: HISTERYCZKA. Trudno nie wspomnieć przy tym, że słowo to ma negatywny wydźwięk i niesie ze sobą mnóstwo skojarzeń związanych z niezrównoważeniem emocjonalnym, nadmiernie przeżywaną emocjonalnością czy teatralnym zwracaniem uwagi na swoją osobę. Jako, że jestem kobietą, to o ironio na szczęście, ale może i wcale nie na szczęście to zaburzenie osobowości dotyczy również mężczyzn. Tak, mężczyzn. Potomków tych, którzy opisali tę chorobę, bo jak wiadomo czasy nie sprzyjały kobietom w dostępie do naukowych wywodów. Powiało feminizmem, ale abstrahując od niego, to w latach 60 i 70 XX wieku wielu badaczy dowiodło, że osobowość histeryczna, jak i histrioniczna dotyka również mężczyzn. Ogólnie przyjęto, że zaburzenie to można podzielić na dwie kategorie: typ ultramęski i typ bierny („zniewieściały”).

Photo by Allef Vinicius on Unsplash


Mężczyźni typu pierwszego, to klasyczni Don juani: pragną zdobywać i uwodzić kobiety, czuć się przez nie pożądani, uchodzą za rozwiązłych rozpoczynając kolejny związek ledwo kończąc poprzedni. Potwierdzają swoją męskość w nadmiernym dbaniu o ciało. Badania psychoanalityczne dowodzą, że przyczyna wywodzi się z trudności w separacji i indywiduacji z dzieciństwa – don juani czują się odrzuceni przez matkę na rzecz innego, wyobrażonego przez nich partnera (rywala), dlatego wciąż nieświadomie przeżywają tą rozłąkę, która popycha ich ku zachowaniom mającym na celu wygrać z rywalem „na męskość”.
Drugi typ: bierny, tak zwany zniewieściały charakteryzuje:
a.        mężczyzn bojących się kobiet, impotentnych heteroseksualistów,
b.      egzaltowanych w manierach homoseksualistów.
Oba podtypy typu drugiego osobowości histerycznej charakteryzują niestabilne relacje, tendencja do uwodzenia innych, rozwiązłość, zazdrość, kapryśność i seksualizacja. Przyczyna tkwi w nieświadomej tęsknocie za idealną miłością (jaką oczywiście w dzieciństwie była matka).
Histerycy posiadają mnóstwo cech wspólnych z osobowością narcystyczną i antyspołeczną. Bez leczenia trudno im wejść w stabilny emocjonalnie związek, obdarzyć drugą osobę miłością bezwzględną i bezwarunkową. Jak to jest, że w końcu zjawiają się w gabinecie? Bardzo często na pewnym etapie życia uświadamiają sobie swoje trudności w bliskości, ich cechy, które kiedyś uchodziły za atrakcyjne stają się trudne do zniesienia dla najbliższych. Czasem pojawia się depresja, która jest formą obrony ego na skutek cech choroby, i właśnie z powodu depresji zgłaszają się do gabinetu. Leczą depresję, ale bezskutecznie, bo jest skutkiem, a nie przyczyną. Czasami pojawia się lęk tak silny, że w końcu zgłaszają się na terapię. Czasem histerykom uda się trwać w bliskiej relacji z osobą, która w jakiś sposób ich rozumie lub realizuje swoje potrzeby, a nawet swoje obrony ego. Wtedy z biegiem czasu sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna dla obu osób.
Wszyscy znamy takie historie, z własnego podwórka. Jest taki chłopak, któremu trudno się oprzeć, obezwładnia urodą, sposobem bycia, osobowością. Jego wyobrażenie jest obiektem westchnień każdej dziewczyny. Jednak coś takiego się dzieje, że żadna nie potrafi z nim wytrzymać dłużej niż klika dni. Dlaczego myślą te, które jeszcze wzdychają. To właśnie ten typ ;) To trudna choroba, ale na szczęście dająca się wyleczyć J

Photo by Brooke Cagle on Unsplash



piątek, 6 grudnia 2019


Jej Wysokość Kreatywność



Photo by Skye Studios on Unsplash


Cecha pożądana przez pracodawców różnorodnych profesji, sprawdzana w różnych testach i rozmowach kwalifikacyjnych. To właśnie ona odróżnia nas, ludzi od innych gatunków. Kreatywność, nazywana inaczej twórczością, to zdolność do tworzenia, wymyślania czegoś nowego. Potrzebuje ona krytycznego, wybiórczego umysłu i inteligencji. Co ciekawe, wystarczy przeciętna. Weźmy za przykład ojca pop-artu, Andy’ego Warchola – jego IQ wynosiło 86 (sic!), jest to naprawdę przeciętny wynik.  Z kreatywnością jest jak z procesami wtórnymi – samą zdolność zawdzięczamy najważniejszemu organowi – mózgowi, a wykorzystywanie kreatywności wpływa bardzo korzystnie na jego rozwój. Zatem kreatywność rozwija się przez całe życie. Wymaga współpracy wielu ośrodków w mózgu – najbardziej części kory przedczołowej po prawej stronie, ale również, choć w mniejszym stopniu pozostałych obszarów obu płatów czołowych i obu płatów ciemieniowych. Doskonale widać to na rezonansie magnetycznym MRI.

Photo by Christina @ wocintechchat.com


            Dzieci posiadają genialną kreatywność – potrafią np. stworzyć z najmniej potrzebnej rzeczy ulubioną zabawkę, wymyślić postać, której nadają imię, cechy zewnętrzne, osobowość i świetnie się bawią przyporządkowując jej rolę.

            Jak pomóc dziecku w rozwijaniu kreatywności?


Photo by Caleb Woods on Unsplash


Badania Donalda Hebba na szczurach dowiodły, że twórczości sprzyja bardziej stymulujące środowisko. Dzieje się tak, dlatego, że zewnętrzne bodźce kulturalne, takie jak architektura, sztuka, czy literatura sprzyjają tworzeniu się synaps między komórkami nerwowymi, a co za tym idzie – kora mózgowa staje się grubsza i powstają nowe neurony. Wniosek? Pokazujmy dzieciom świat, opowiadajmy o tym, co widzimy na spacerze, w drodze do domu, zabierajmy na przedstawienia i co równie ważne nie ograniczajmy kontaktów społecznych. Te z kolei prowadzą do różnorodnych doświadczeń i interakcji. W końcu ogranicza nas tylko wyobraźnia ;)


Photo by Ella Jardim on Unsplash

niedziela, 10 listopada 2019

Dobry mówca, dobry słuchacz



„Umiejętność nawiązywania kontaktów z ludźmi jest takim samym towarem, jak kawa czy cukier. I za tę umiejętność zapłacę więcej, niż za każdą inną pod słońcem”
John Dawidson Rockefeller



Nawiązywanie kontaktów z ludźmi – zarówno towarzyskich, jak i służbowych, to dziś nie lada sztuka. Organizowane są bowiem rozmaite kursy i szkolenia z tej tematyki, które wciąż cieszą się ogromną popularnością. Któż bowiem nie potrzebuje zjednywać sobie ludzi, przemawiać skutecznie i słuchać z zainteresowaniem? My, ludzie, żyjemy z innymi, pomimo pragnącej przez wielu z nas niezależności, i tak żyjemy w „stadzie”. Kontakty międzyludzkie przewijają się we wszystkich obszarach działania, we wszystkich podejmowanych przez nas aktywnościach, dlatego zachęcam do zapoznania się i oczywiście stosowania kilku prostych reguł, a z korzyścią „odbiją” się one na relacjach z innymi.



1.      Słuchaj z uwagą tego, co mówi druga osoba. Okazuj szczere zainteresowanie. Czyli, kiedy z kimś rozmawiasz (i nawet kiedy pozornie nie jesteś zainteresowany), to staraj się przez ten czas uważnie słuchać. Unikniesz dzięki temu nieporozumień, zbędnych pytań, a zyskasz zrozumienie i zapewne dowiesz się czegoś nowego dla siebie. Nie wykorzystuj tego czasu na formułowanie własnej wypowiedzi, ale staraj się zrozumieć, co przeżywa druga osoba.

2.      „Mów za siebie” ;) zasada stara, jak świat – pozwól zrozumieć innym swój pogląd, daj im poznać, że to, co mówisz dotyczy Ciebie.

3.      Nie krytykuj i nie potępiaj. Oczywiście wiadomo, że konstruktywna krytyka jest jak najbardziej pożądana, ale tu mam na myśli bardziej osądzanie, potępianie rozmówcy za błąd, jaki popełnił. Staraj się zrozumieć dlaczego rozmówca robi to, co robi. Taka postawa rodzi tolerancję i sympatię. Zwracaj uwagę na błędy innych w sposób nie bezpośredni, zanim skrytykujesz, przyznaj się do własnych błędów, porażek.

4.      Doceniaj, kiedy na to zasługuje. Pochwalaj postępy. Niektórzy się przechwalają, wiadomo. To może być irytujące i odpychające. Jednak, kiedy uznasz, że rozmówca zasługuje na pochwałę, to śmiało zrób to. Docenianie budzi bowiem respekt i sympatię. Kiedy ktoś Ci zaimponuje, wyraź aprobatę. Kierowanie się zazdrością niesie negatywne skutki nie tylko w kontaktach, ale również w sferze osobistej. Docenianie natomiast może nawet korzystnie wpływać na własną motywację do działania.

5.      Zwracaj się personalnie – używaj imienia, ksywki w rozmowach prywatnych, formy „Panie X (imię)” w rozmowach formalnych. To ociepla stosunki.

6.      Potraktuj rozmówcę jako kogoś ważnego. To w końcu Twój cenny czas, jeśli już z kimś rozmawiasz, to wynieś z tej rozmowy coś cennego dla siebie.

7.      Unikaj wydawania rozkazów, stosuj raczej prośby lub pytania zachęcające do refleksji.

8.      Dziękuj bezpośrednio i szczerze. I z uśmiechem oczywiście J

9.      Bądź asertywny – jeśli czujesz, że ktoś przekracza Twoje granice, zadbaj o siebie. (o tym następnym razem)


A Wy macie jakiś zasady, które świadomie bądź nieświadomie stosujecie, a które śmiało można by podpiąć w temacie?        

sobota, 26 października 2019

Chwilo trwaj!



O tym, jak ważna jest choć chwila w ciągu dnia dla siebie można by pisać księgi, a już w szczególności w epoce medytacji i mindfullness Co nam daje? Relaks, dystans od bieżących spraw, wytchnienie, czasem napędza do działania, czasem pozwala odpłynąć. Dla każdego ta idealna chwila oznacza coś innego – jak bardzo jesteśmy różnorodni, tak indywidualnie dobranej chwili potrzebujemy. Stałe są: czas, przestrzeń, swoboda i preferencje. Czas – w zależności od potrzeby odpoczynku – może sięgać od kilku minut do kilku godzin ;) Przestrzeń – z dala od ludzi, samotnie, na łonie natury, a może w towarzystwie czy tłumie. Swoboda – mamy być sobą, czuć się swobodnie. Preferencje – to ma być coś, co lubimy, co sprawia przyjemność.
Jak już wspominałam – jak wielu ludzi, tak wiele potrzeb. Dla jednych TĄ chwilą będzie wyjazd, dla innych posiłek poza domem, może seans w kinie, a może jogging. Cokolwiek to jest, nie każdy ma możliwość pozwolić sobie na taką formę relaksu wtedy, kiedy potrzebuje. Dlatego tym bardziej zachęcam do kilkuminutowej chwili koncentracji na tu i teraz (mindfullness). Na tym, co się dzieje z ciałem, myślami i uczuciami. Na koncentracji na oddechu, na zmysłach i wszystkiego, co pochodzi z otoczenia. Wskazówki? Siadamy wygodnie, rozluźniamy się i swobodnie oddychamy. Wsłuchujemy się we wszystko to, co się aktualnie dzieje – od oddechu, przez wszystkie dźwięki z otoczenia – może tykanie zegara, może rozmowy innych itp. Koncentrujemy się na tym, co widzimy, na otaczającym zapachu, na odczuciach ciepła/zimna itd. Po kilku minutach – GWARANTUJĘ jest LEPIEJ. Po kilku razach jest o wiele LEPIEJ ;)