Film,
który zagrał główną rolę w jednym z moich ostatnich wieczorów. Film, obok
którego nie mogę przejść obojętnie. Film, który porusza, wzrusza i wprawia w
rzadko przeze mnie odczuwany stan smutku pomieszanego ze szczęściem. Obejrzałam
dwa razy. Pierwszy z ciekawości, drugi pod kątem relacji. To, co
najszczególniej zwróciło moją uwagę, to nieobecna bliskość i brak akceptacji w
relacjach między bohaterami. Poruszyły mnie sceny, w których mąż w stroju
zmarłej żony pokazuje jej świat, o którym marzyła i jej niezrealizowane pasje.
Tych dwoje łączyła wyjątkowa bliskość i ogromną więź i pewnie ze względu na nią
mężczyzna czuje tak przeraźliwy ból po stracie żony. Mocno poruszył mnie wątek
odrzucenia, jakiego bohater doznaje od trójki swoich dzieci. Jest kimś, kto
zdecydowanie przeszkadza i komplikuje ich codzienność, kto nie wpisuje się w
ich styl życia i kto w rezultacie jest nieakceptowany. Najbliższe osoby –
dzieci, którym stary ojciec przeszkadza i który staje się problemem. Nie ma w
ich życiu miejsca, przestrzeni ani czasu na wspólne przeżywanie i przebywanie,
na poznanie i zrozumienie. Jest za to złość, ośmieszenie i odrzucenie. Obok
dzieci pojawia się postać młodej, przypadkowo poznanej dziewczyny, która
obdarza bohatera swoim zainteresowaniem, poświęca mu czas i uwagę i tym samym
daje to, czego on potrzebuje – akceptację i zrozumienie. Akceptację tego, że
jest i jaki jest.
Film
skłania do wielu refleksji. Myślę, że z racji na naszą różnorodność, każdego
poruszy inna kwestia. Dla mnie, z zawodowej perspektywy ważny jest wątek
relacji pomiędzy rodzicami a dziećmi. Większość jest trudna, z różnych
przyczyn, przepracowywana przez wiele sesji. Jednakże jest to jedna z
najważniejszych relacji, jaką tworzymy. My jako dzieci i my jako rodzice. Co
możemy zrobić, aby obdarzyć akceptacją i zrozumieniem? Wystarczy ciekawość.
Zwykła ciekawość drugiej osoby, tego, co się w tej osobie zmienia, jej
potrzeby, pragnienia, marzenia. To tworzy więź. Jedną z ważniejszych więzi,
jakiej mamy okazję doświadczyć. Nie pozwólmy sobie być dzieckiem, które z
własnych, czysto egoistycznych powódek zamyka własną czasoprzestrzeń na
rodzica. Pozwólmy sobie na zwykłą ciekawość i zainteresowanie, które prowadzi
do akceptacji i zrozumienia. Bądźmy jak Yu, nie jak Klaus, Emma i Karl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz