Jak być wspierającym
rodzicem?
![]() |
Photo by Heike Mintel on Unsplash |
Kiedy
zgłasza się do mnie na konsultację wstępną rodzic z trudnościami „wychowawczymi”
swojego dziecka, to częste, co słyszę, to „nie wiem co się z nią/nim stało”, „nie
wiem kiedy to się zaczęło”, „zawsze byliśmy blisko, a teraz nic o niej/nim nie
wiem”. W takim klimacie dorośli opowiadają o swoich dzieciach, o
niezrozumieniu, braku akceptacji, które kryją się pod pozorami obdarzania
wszystkim, czego tylko sami nie doświadczali i nie posiadali. I wydawać by się mogło,
że to wszystko już zostało napisane, zrozumiane i zastosowane, że dorośli
wiedzą, że ich pociechy nie spełnią już ich własnych dziecięcych marzeń, bo
mają przecież swoje, że dając to, czego sami nie mieli, nie sprawią, że dzieci
poczują się szczęśliwe, a jednak z roku na rok zgłasza się coraz więcej takich
dorosłych, z roku na rok rośnie zapotrzebowanie na kadrę psychiatryczną, psychologów
szkolnych, przedszkolnych, na zajęcia socjoterapeutyczne itp. Z jednej strony
fakt, że nie ma gotowej recepty wychowawczej, że nie istnieje żaden kodeks
postępowania z dzieckiem jest ogromnym minusem, to z drugiej widzę w nim pewien
plus. Skoro jesteśmy różni, skoro każdy z nas ma własne pragnienia, marzenia,
cele, to logicznie – każde dziecko również, zatem to, co można uznać za UNIWERSALNE,
to wsłuchanie się w to, co mówi, to, co robi, czyli w JEGO potrzeby, marzenia,
zainteresowania.
Bez
oceny, bez porównywania do innych, do siebie, po prostu ZAINTERESUJ się tym, co
mówi i co sprawia mu przyjemność. To otworzy przestrzeń do rozmów, do wspólnych
aktywności, a to wszystko do poznania własnego dziecka.
Po
drugie, kiedy już poznasz zainteresowania, przyjrzyj się ile czasu spędzacie razem,
(a nie obok siebie). I nie chodzi wcale o ambitną formę – zdecydowanie bardziej
wartościowe jest robienie wspólnie zwyczajnych i prostych rzeczy.
Po
trzecie POKAŻ MU WSZYSTKO TO, CO INTERESUJE CIEBIE. Daj mu szansę na poznanie
co lubi i kocha rodzic i na samodzielną decyzję czy również się w tym odnajdzie
– nie narzucaj a zachęcaj. I pamiętaj, każde dziecko jest różne. To, że twoje
nie robi tak ambitnych rzeczy, jak dziecko sąsiadki, to nie znaczy, że jest
gorsze. Każdy ma własną ścieżkę do przejścia i własne doświadczenia do
zdobycia, własne błędy do popełnienia i własne porażki do zniesienia.
Po
czwarte bądź AUTENTYCZNY. Kiedy popełniasz błąd, to po prostu przyznaj się. Niech
dziecko widzi, że jesteś autentyczny, że doświadczasz przeróżnych emocji, że
radzisz sobie raz lepiej, raz gorzej. Wyobraź sobie, że świadomość faktu, że
rodzic popełnia błędy i wyciąga z nich wnioski buduje jego samoocenę bardziej
niż nieustanne pochwały.
Warto
zastanowić się nad własnymi potrzebami, marzeniami i zweryfikować to przez
pryzmat tego, czego potrzebuje nasze dziecko. Przyjrzeć jak spędzamy czas,
dokąd i za czym gonimy i temu co tu i
teraz. Być może (a z mojego doświadczenia wynika, że często) to nie dziecko
potrzebuje terapeuty, a dorosły. Może warto pozamykać własne sprawy, a wówczas „trudności
wychowawcze” okażą się jednymi z prostszych do rozwiązania.